Przypadająca dziś 165 rocznica urodzin Brama Stokera daje okazję do przyjrzenia się jego dziełu. Niewiarygodne, lecz najsłynniejsza powieść wampiryczna, rozsławiona licznymi ekranizacjami, owiana legendą, w Polsce ukazała się pierwszy raz dopiero w 1990 roku - bez mała po stu latach od daty pierwodruku. Pozostanie zagadką, dlaczego nie wydano "Drakuli" (a także "Wampira" Polidoriego, który znajduje się "w pakiecie" w poniższej książce) w PRL-u. Jakże wspaniały byłby pretekst dla dowodzenia dziejowej sprawiedliwości: zdegenerowany arystokrata pije - dosłownie - krew ludu. Wszakże dziś, jak wolno mniemać, nikt już nie będzie rozpatrywał dzieła Stokera w podobnych kategoriach, niech zatem pozostanie ono tym, czym naprawdę jest - szczytowym osiągnięciem ważnego nurtu literatury grozy.
Bram Stoker (1847-1912), irlandzki dziennikarz, oparł się na biografii okrutnego księcia rumuńskiego z XV wieku, Vlada Draculi. Sadystę - choć zarazem bohatera narodowego Rumunii - pisarz uczynił synem nocy, krwiożerczym demonem. Ale jednocześnie przerażający wampir jest postacią tragiczną, istotą stęsknioną śmierci, która niesie wyzwolenie... O skali dramatu osamotnionego hrabiego nie mają pojęcia ścigający go ludzie, postrzegający jedynie diaboliczną bestię.
Bram Stoker "Drakula"
pierwsze polskie wydanie - Civis-press 1990
Taki oto tomik - pierwsze polskie wydanie "Drakuli" - gości w mojej biblioteczce. Ale nie jest sam... przeglądając półkę obok zauważyłem całkiem ciekawe zgrupowanie - otóż i tam zalęgły się wspominane dziś wampiry, i to całym stadkiem. Podążamy zatem "Tropem wampira" razem z nieustraszonym detektywem J.J. Mallorym, który rusza w poszukiwaniu tytułowego krwiopijcy w towarzystwie dziewczyny-kota. Kolejno zanurzamy się w spowitym posępną mgłą Londynie, gdzie na tle spirytystycznych seansów, sabatów czarownic i snujących się duchów zagadkowy "Wampir" zastawia swe sieci na tych, którzy pragną wiedzy tajemnej. I wreszcie dochodzimy do sążnistej sagi "Kronik wampirów" - sieci mrocznej mitologii demonicznych istot, od starożytnych podań Egiptu i kultury celtyckiej poczynając, a na ich współczesnych perypetiach kończąc. Czy aby na pewno kończąc?
I tylko jakieś "Fermenty" psują mroczną atmosferę. Nie dziw, że gdzieś wszystkich "Chłopów" wywiało... ale cóż, wampirowi - obojętnie czy darowanemu czy nie - w zęby się nie zagląda. ;-)
Komentarze